Drogi kapitanie Grzegorzu Richter,
poproszono mnie, co oczywiście uważam za ogromne wyróżnienie, abym napisała w imieniu klubowiczów o Tobie kilka słów w formie wspomnień zanim zacznę chce zaznaczyć że zaszczytem dla mnie jest to że należałam do Twojej Załogi.
Trudno nam w kilku zdaniach opisać wilka morskiego, który w latach 1986-88 jako Kapitan Żeglugi Bałtyckiej i III oficer na pokładzie sławetnego s/y NITRON opłynął świat dookoła, pływał na pokładzie s/y Zawiszy Czarnego, brał udział w paradzie żeglarskiej z okazji 200 lecia odkrycia Australii, organizował w klubie wiele rejsów morskich oraz pamiętny rejs Wisłą w 1977 roku.
Byłeś Ikoną (oczywiście nie ma to nic wspólnego ze świętością) naszego klubu i przez wiele lat naszym WYMAGAJĄCYM komandorem. W 1976 roku został wybrany nasz pierwszy Zarząd KŻ WYGA, w którym objąłeś funkcję Kierownika Wyszkolenia Żeglarskiego. Wyszkoliłeś wielu dobrych żeglarzy, z których każdy zgodnie z tradycją żeglarską otrzymał chrzest. Nauczyłeś nas, że etyka żeglarska jest bardzo ważna, a na brzegu śmieci zostawiają tylko buraki.Nie zapomnimy Ci, że kazałeś zdawać egzaminy praktyczne w listopadzie i wiązać węzły na krzesłach... Nie było dla Ciebie rzeczy niemożliwych. Kiedyś na nocnej imprezie zapisałeś nasze małe dzieci na operację żagiel. Tego one Ci wujku nie zapomną... przygody życia, która ukształtowała ich charaktery.
W czasach gdy ludzie po nocach słuchali radia Wolna Europa i radia Luxembourg, a granice były zamknięte szczelne jak butelka, Ty zawsze wiedziałeś jak tę butelkę odkorkować i wydostać się na świat. Byleś w wielu miejscach i portach. Piłeś z Asią drinki na Kubie, a potem gdy wracałeś godzinami słuchaliśmy opowieści: o Twoim pierwszym ananasie na Zawiszy, kokosach na wyspach Tonga, o Santa Cruz, San Salwador, Bora Bora, Tahiti, Kapa, Tana, Fidżi, Samoa... WYBACZ ale wszystkich nie wymienimy. Zarażeni Twoją pasją zabieraliśmy w czasie wakacji rodziny na rejsy i zmuszaliśmy je do fizycznej pracy na pokładzie, kiedy inni w tym czasie wylegiwali się na plaży. W zimie spędzałeś wszystkich jak owce do drewnianej szopy na Słowacji. Na nartach jeździliśmy nocą, bo w dzień wszyscy spali po Twoich nocnych seansach, w czasie których oglądaliśmy setki slajdów z Twoich wypraw. Pokazywałeś wyspy, na których faceci ubierali się jak kobiety. Opowiadałeś sprośne historie i kawały. Nasze dzieci dojrzewały przy Twoich opowieściach w przyspieszonym tempie i dowiadywały się, że świat jest na wyciągnięcie ręki i dla wszystkich. Mówiłeś im, że Ameryka jest sto lat za murzynami, a Polska ma tysiącletnią historię, że nie jesteśmy gorsi od innych, a przeciwnie o wiele zdolniejsi. Na koniec przekazałeś im nieuleczalną chorobę zwaną pasją żeglarską. Gdy otwarto granice wyfrunęły z gniazda tak szybko, że niektórzy nie zdążyli zamknąć za sobą drzwi.
Byłeś wizjonerem, pasjonatem i promotorem Naszego Klubu. Inteligentny, erudyta, wymagający, skrupulatny, niepokorny, dbający o szczegóły i upierdliwy do bólu, z naciskiem: do bólu. Twój upór i szukanie dziury w całym doprowadzały nas do szału.
Porządek i klar musiał być na pokładzie i w dokumentach. W czasie zebrań potrafiłeś rozpętać taką burzę, że każdy Twój następca ze spotkania schodził jak ze statku, który właśnie miał się rozbić o skały. Ale nasz statek jak "Zwariowana Łódka" płynie dalej i te sztormy tylko go wzmocniły i nie pozwoliły mu zatonąć.
W kronice klubowej z okazji 35 lecia Klubu, wpisaliście z Asią: "niech żyje bal". Trzeba przyznać, że byłeś biesiadnikiem i smakoszem. O jedzeniu potrafiłeś opowiadać godzinami. Każdy wyjazd z Tobą był jak wyprawa na koniec świata. Lepiej od miejscowych wiedziałeś, do którego okna zapukać, aby dostać brandy. Znałeś niezliczoną rzeszę osób i oni wszyscy znali Ciebie. Organizowałeś masowe regaty, bale i dbałeś o reklamę Klubu. Lubiłeś rywalizację i starałeś się byśmy byli najlepsi. Brakować nam będzie Twojego zawołania: "karwa"!!! i "głupia babo fizyczna".
Typowy charyzmatyczny lider, ale kiedy wracałeś do domu i zakładałeś...papcie... z kuchni wychylał się już Twój kapitan z typową miną: kto tu rządzi! Teraz zapewne siedzicie sobie razem z Asią w ciepłym przytulnym porcie przy drinku i jak Cię znamy mówisz do niej z przekąsem: poczekamy tu sobie Asiu na resztę...